piątek, 23 grudnia 2011

H. Mankell "Nieskpokojny człowiek"

"The Sunday Book Review" w "The New York Times" zamieściło artykuł podsumowujący rok 2011 w zakresie książek kryminalnych różnego typu. Najlepszą z nich autorka wybrała właśnie "Niespokojnego człowieka" Mankella.
Jest to ostatnia sprawa jaką zajmuje się Kurt Wallander- starzejący się policjant  o niezbyt szczęśliwej przeszłości, nękany przez choroby i skłonny do popadania w depresję. A sprawa jaką rozwiązuje Wallander jest bardzo skomplikowana- sięga wydarzeń Zimnej Wojny.
Niezdradzając szczegółów fabuły mogę szczerze polecić tę książkę jak i pozostałe powieści z komisarzem Wallanderem w roli głównej. Postać wydaje się prawdziwa. Nie jest to genialny detektyw, którego umysł ostrzejszy jest niż brzytwa i który dziwnym zbiegiem okoliczności zawsze jest tam, gdzie dzieją się wydarzenia wyjaśniające zagadkowe przestępstwo (też irytują was seriale "detektywistyczne" gdzie główny bohater przechodząc przypadkowo pod oknem podsłuchuje- zupełnie przypadkowo - przyznanie się do winy?). W powieściach Mankella na wszystko potrzeba czasu, podejrzenia i nowe wątki rodzą się w procesie żmudnego analizowania posiadanych informacji. Komisarz Wallender to czuje się zrezygnowany to znów z zapałem podejmuje kolejne "czynności wyjaśniające". W książkach Mankella pojawiają się kwestie społeczne- zainteresowania polityką przeciętnego obywatela, źródła zła, społecznej percepcji wzmożonej migracji do krajów zachodnich.
Kryminały szczególnie przypadają mi do gustu ze względu na wartką i wciągającą akcje (co znacznie umila podróż środkami komunikacji publicznej o godzinie 5.30 rano :). U Mankella przyjemność z czytania łączy się z refleksją. Nawet lektura, która z założenia ma sprawiać czytelniczą przyjemność wzbudza również poważne przemyślenia. Czy  można oczekiwać czegoś więcej?

moja ocena: 4,5/5

czwartek, 15 grudnia 2011

P. Delerm "Pierwszy łyk piwa i inne drobne przyjemności"

Ostatnio czytałam wywiad z właścicielem jednego z mniejszych wydawnictw, który w kilku słowach podkreślił wagę dobrze napisanej informacji na obwolucie książki, która w rezultacie ma zachęcić potencjalnego kupca do nabycia właśnie tego działa. Po przeczytaniu  "Pierwszego łyku piwa..." ta wypowiedz od razu mi się przypomniała. Bo notka na okładce jest wielce obiecująca, że biblia miłośników życia, że bestseller, że dla tych co widzą radośćw szczegółach dnia codziennego, że zainspirował twórców filmu "Amelia"....itp. A sama treść książki w moim odczuciu jest zupełnie inna. Jest raczej gorzka i melancholijna niż radosna i chwaląca radość życia.
No bo weźmy sam tekst "Pierwszy łyk piwa" (cała książka podzielona jest na dwu- trzy stronnicowe teksty o konkretnym temacie). Pewnie wielu osobom przypomni się wakacyjny czas i przyjemność pierwszego łyku (podobno najmilsza jest chwila unoszenia szklanki do ust) zimnego piwa, jeszcze tak nagazowanego, że szczypie w nos. I Delerm ulega czarowi tej przyjemności ale na koniec dodaje:
"(...)To już się nie powtórzy. Chciałbyś zachować sekret tamtej przemiany w złoto, umieć ją zamknąć w formułach. Nic z tego- smutny, zwiedziony alchemik przy białym stoliku, całym w plamy słońca, potrafi ocalić jedynie pozory.I coraz więcej pije piwa i coraz mniej odczuwa szczęścia. To gorzka przyjemność- pijesz po to, aby zapomnieć tamten pierwszy łyk".
Ten gorzki element pojawia się niemal w każdym fragmencie. Tym samym podkreślając, że każda przyjemność jest ulotna. To troche melancholijne podejście nie do końca mi odpowiada. Tak jakby te przyjemności jednocześnie nie były przyjemne a stanowiły jedynie wspomnienie czasu, gdy małe rzeczy znaczyły wiele. A przecież chyba każdy, nawet ludzie zabiegani i zestresowani, obciążeni zbyt wieloma obowiązkami i zmagający się z kłopotami mają sposób na chwilę wytchnienia, która jest czystą przyjemnością, nie skażona żadnymi negatywnymi myślami czy odczuciami.
W wielu wypadkach opisywane zdarzenia odbiegają od polskich realiów, część fragmentów ma jednak charakter uniwersalny.
Zaletą tej książki jest fakt, że pobudza do zastanowienia jakie  mamy małe przyjemności i czy należycie pielęgnujemy te drobne przyzwyczajenia, które składają się na radość życia. Bo zasadnicza teza Delerma jest mi bliska. Małe przyjemności warunkują samopoczucie w krótkiej chwili, ale to właśnie z tych chwil składa się całe życie. Ich ulotność nie podważa ich ważności a jedynie wspiera nakaz ciągłego podejmowania wysiłku poszukiwania radości. Bo chyba można w tym znależć szczęście.
I chyba w zastanawianiu się nad źródłami moich małych przyjemności znalazłam więcej radości niż w czytaniu książki. Może ma to kulturowe podłoże w końcu jak głosi notka na okładce "milion egzemplarzy sprzedanych we Francji" musi coś znaczyć (chyba muszę przeczytać coś o sile oddziaływania marketingu ;)

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Nagroda Nobla w dziedzinie literatury

W dziejach Nagrody Nobla w dziedzinie literatury to prestiżowe osiągnięcie jedynie 12 razy trafiło w ręce kobiet. Jak podaje strona internetowa http://www.nobelprize.org/ laureatkami były:
2009r.- Herta Muller
2007r.- Doris Lessing
2004r.- Elfriede Jelinek
1996r.- Wisława Szymborska
1993r.- Toni Morrison
1991r.- Nadine Gordimer
1966r.- Nelly Sachs
1945r.- Gabriela Mistral
1938r.- Pearl Buck
1928r.- Sigrid Undset
1926r.- Grazia Deledda
1909r.- Selma Lagerlof
Tak niskie odsetek kobiet pośród  104 laureatów Nagrody Nobla jest zastanawiający. Zanim jednak można będzie stawiać jakieś przypuszczenia należy zapoznać się z dorobkiem wszystkich Noblistek. I takie jest moje zamierzenie. Regularnie zamierzam sięgać po twórczość nagrodzonych kobiet i pokrótce recenzować ich dzieła.
Ciekawe czy wśród osób szczególnie wykształconych i wrażliwych również panują stereotypy dotyczące kobiet...

niedziela, 11 grudnia 2011

Teraz czytam...

George R. R. Martin "Gra o tron",
Artur Domosławski "Kapuściński non- fiction",
Peter Matthiessen "Śnieżna pantera".

Jerzy R. Suchocki "Na szlaku koki"

Książka ta reporterskim stylem opowiada o różnych aspektach podróży i życia Suchockiego w Ameryce Łacińskiej. W pierwszej kolejności należy przedstawić Jerzego Suchockiego- jak wynika z wewnętrznej strony okładki książki jest to  antropolog kultury, religioznawca, historyk, podróżnik, fotograf i przede wszystkim badacz- ma tytuł naukowy doktora. To rzuca światło na styl pisarski i sytuacje w jakich znajduje się Suchocki. Nie jest to książka podróżnicza (z resztą tytuł również jest dość mylący). Zbiór esejów jaki powstawał między 1985 a 2002 rokiem łączą dwa elementy- bohater jakim jest Suchocki i miejsce- kraje Amryki Środkowej i Południowej. Suchocki oszczędnym stylem, przede wszystim odartym z wyjaśnień czego spodziewać by się można było po człowieku wychowanym w całkowiecie odmiennej kulturze przedstawia poszczególne zdarzenia: trzęsienie ziemi w Meksyku jakie przeżyli z żoną w roku 1985, w którym zginęło 25-50 tysięcy osób, spotkanie z komendantem policji, który w niedostępnych zakątkach selwy (niedostępnych bo kontrolowanych przez kartele narkotykowe) odnajduje wiekowe ryty naskalne i głazy pokryte nieznanymi znakami, świętowanie Bożego Narodzenia w niewielkiej wiosce w stanie Veracruz.
Każdy esej odmalowuje przez czytelnikiem obraz świata bajkowego bo niezwykle wręcz odległego i niezrozumiałego dla osoby zachodniej cywilizacji. Badania antropologiczne Suchockiego gnają go w rzadko odwiedzane miejsca, małe wioski, których kontakt z białymi ludzmi jest bardzo ograniczony. I własnie ta rola badacza kultury pozwala na poznanie miejsc niedostępnych innym kategoriom ludzi.
Tytułowa "koka" to tylko element, który pojawia się w niektórych esejach. Społeczeństwo tamtych regionów jest  w wielu aspektach zawłądnięte przez handlarzy narkotyków- dla biednej części społeczeństwa (która jest liczniejsza niż mogłoby się wydawać) to jedyny sposób na życie, dla bogatych bosów narkotykowych to sposób na zarabianie niewyobrażalnych pieniędzy. Jeden esej opisuje miasto Medellin. To tam mieszkał Pablo Escobar- "Król Kokainy". Z jednej strony każdego dnia w walkach gangów narkotykowych ginie tam kilkanaście osób z drugiej zaś na grób Escobara każdego dnia przynoszone są setki kwiatów. Nawet postać Escobara (przede wszytskim przedstawianego jako bezwzględnego przestępce) nie jest więc jednoznaczna. Handel narkotykami, którego inicjatorem był ten człowieka niszczy miasto, jest przyczyną morderstw na taką skalę, że średnia życia mężczyzn w tym mieście to 22 lata. Ale lokalna społeczność postrzega go również jako dobroczyńcę- na jego grobie pozostawiane są kartki z probami i adresami a większośćz nich spełnia się. W społeczeństwie, którym przemysł narkotykowy zawładnął w takim stopniu (w dorzeczach amazonki na produkcje narkotyków wytrzebiono 1 milion hektarów lasów) nie są możliwe proste oceny.
Lektura tej książki rodzi pytania i to chyba jest jej zasadniczym walorem.
W trakcie podróży do Meksyku najbardziej w oczy rzuca się własnie bieda. Domy jakieś niedokończone, jedzenie sprzedawane z wózków pchanych zakurzoną ulicę. Ale przecież tam ludzie są szczęśliwi i płynie codzienne życie.  Kraj ten (i pozostałe kraje Ameryki Środkowej i Południowej jak można przypuszczać) nie poddaje się jednoznacznej ocenie i dzięki tej różnorodności staje się taki interesujący dla osób pochodzących z innych kultur.

na dobry początek

Dziś zaczynam pisać bloga. Będzie to blog o książkach- tych które przeczytałam i tych które przeczytać zamierzam. Choć wychodze z założenia, że każdą książkę przeczytać warto bo niekiedy zupełnie nieoczekiwanie odkrywamy coś dla siebie w lekturze, na którą trafiliśmy zupełnym przypadkiem i  w innych okolicznościach byśmy po nią nie sięgnęli to krótkie recenzje wskazują te książki, które potencjalnie mogą nas szczególnie zainteresować. No i właśnie stąd ten blog. Mam nadzieję, że ktoś odczuje przyjemność z czytania go albo i nakieruje go treśćw nim zawarta na książke, która przyniesie szczególnie dużo przyjemności. No więc dziś zaczynam piać bloga.